O mnie

No matter how many breaths that you took and still couldn't breath.

wtorek, 26 lutego 2013

26.02.2012

Nie wiem co jest ze mną nie tak. Otępiałam? Chyba tak. Nigdy nie miałam tak pusto w głowie. Zajmuję się wszystkim, tylko nie tym czym powinnam.
Czuję się tłamszona. Przez swoje słabości, szkołę, wymagania, spojrzenia innych, to co czuję, a czuć nie powinnam, lub powinnam coś innego. Jestem tak podporządkowana innym, że już nie wiem gdzie jest moje ja.
Pocięłam się 6 dni temu. Nie potrafię już karać się głodem, bo kiedy nie jem, nie jest to dla mnie karą. Ignoruję fakt istnienia głodu. Podobało mi się to uczucie kiedy czułam bolące sznyty.
Czuję się jak gówno. Wszyscy rozumieją materiał którego ja nie ogarniam. Nauczyciele patrzą na mnie jak na idiotkę. Nigdy nie miałam problemów z nauką,  a to mocno kopie poczucie własnej wartości. Od matki co najmniej raz w tygodniu słyszę, że jestem beznadziejna. Ojciec nie dopuszcza do siebie myśli, że może mi coś nie wyjść, zwyczajnie to neguje. Czuję się kompletnie sama, z tym co się dzieje. Sama muszę zadowolić wszystkich. Nie widzę teraz ani jednej dziedziny w której bym sobie radziła. Nie ma żadnej. Mam dosyć swoich wad. Tego jaka jestem leniwa, mało wytrwała, jak łatwo się poddaję.
Wstydzę się. Wstydzę się swojego ciała, tego jak nudna jestem. Że nie potrafię okazywać uczuć. Nie potrafię ich opisać nawet, to co teraz piszę nie oddaje tego jak się czuję. Zawiodłam siebie, zawiodłam rodziców, wszystkich. Wszyscy prą do przodu, ja nawet nie stoję w miejscu, cofam się, kurwa, cofam się.  Totalnie nie widzę przyszłości. Załóżmy, że zdam. 1,2,3 klasa. Co z tego? Zdam maturę albo nie. Co mam dalej robić? Pójść na studia, które podobnie jak szkołę wybiorą mi rodzice? Na których też nie będę dawała rady, więc będę to ukrywać tak długo jak się da.
Podsumowując tym co było dla mnie ważne; nie rozwijam się artystycznie bo kiedy mi coś nie wychodzi, ustępuję; w szkole mi nie wychodzi, relacje z rodziną mam chujowe, szkolne są jakie są, super, dopóki nie wyjdę ze szkoły.

poniedziałek, 25 lutego 2013

poniedziałek, 22 października 2012

22.10.2012

No zjebałam. Wiedziałam, że tak będzie. Zawsze tak jest jak pójdę do ortodonty.
Nie mam pojęcia ile ważę, i chyba nie chcę wiedzieć.
Zastanawiam się co ze sobą zrobić.
Przestaję jeść- nie wyrabiam w szkole, ciągle śpię, więcej palę(a potem się stresuję czy mnie rodzice nie wyczują) itd.
Jem- nie chudnę.
Moja obsesja(?) zaczęła się rok temu(minie za miesiąc). ważę tyle samo co na początku. Przez ten czas chudłam i tyłam, na ciągle +- 3kg. I nie więcej.
Kiedy nie trzymam diety, w zasadzie nie umieram z wyrzutów sumienia, ale ciągle gdzieś mi kołacze z tyłu głowy; nie chudniesz, nie chudniesz, gdzie to 52 kg, to jest tłuste, to też i to też, co wolno ci zjeść?
Jak w sobotę zjadłam wcale jeszcze nie tak dużo(napad zaczął się później), czułam się okropnie przejedzona, i to było genialne uczucie. Po 2 kanapkach czułam się przeżarta! 2 kromki!
A tu nagle BUM. I znów jestem pospolitym grubasem. Tyle chociaż, że ziemniaków nie ruszam.
Nie jestem chora, ale zaczynam przesadzać.

No to od jutra.. niech bd 800.